Kiedy Antek trafił do mnie na terapię dysleksji miał 10 lat.
Chłopiec stracił rodziców w dramatycznych okolicznościach. O całej sprawie swego czasu trąbiono w mediach. Antek żył w niewielkim miasteczku, ze swoimi dziadkami. Od momentu strasznego zdarzenia, którego mały był świadkiem jako 4-latek, aż do teraz, nie otrzymał żadnej pomocy psychologicznej.
Babcia uprzedziła mnie, że może być ciężko. I było ciężko. Chłopiec z nienawiścią w oczach zaczął pierwsze ćwiczenia. Pracował krótko, po czym przestał w ogóle reagować na otoczenie, w tym na mnie.
Od przyjścia nie wypowiedział ani jednego słowa poza cichym „dzień dobry” i jakimiś mruknięciami. Potem już tylko siedział i patrzył tępo. Lata kursów z komunikacji poszły na marne. Mówiłam do ściany.
W tym momencie do pokoju wparował Bazyl, nasz ukochany prawie-owczarek, pofukując swoim zwyczajem, jak małe prosię i zaczął Antka delikatnie lizać i wąchać. Psina nie jest namolna, raczej delikatny stwór, więc i delikatnie się z gośćmi obchodzi. Lizał leciutko i patrzył ciepło Antkowi w oczy.
Wtedy pierwszy raz usłyszałam Antka głos, taki normalny „Czy możemy zrobić przerwę?” „Jasne”, „ A czy mogę pobawić się tym..z tym..no?…. „Bazylem”, uśmiech „‘Właśnie z Bazylem”? Uśmiech.. nie wierzyłam własnym oczom…
„Oczywiście, lećcie do ogródka”
Ani w tym ogródku (ani w żadnym innym:)) nie widziałam tak pomysłowego, czułego i jednocześnie silnego dziecka bawiącego się zwierzęciem.
Trwało to niecałe 15 minut. Antek wszedł z uśmiechem do domu i stwierdził, że już może czytać i robić co tylko zechcę. Ale czy będzie mógł bawić się z psem w przerwach…
Przez cały tydzień pracował, jak żadne inne dziecko w jego wieku. Dzielnie, spokojnie, ani śladu buntu czy agresji. Czasem tylko z ciekawością i jakąś pożądliwością zerkał przez okno na zwierzaka leżącego za zewnątrz.
Zwierzęta są jak magnes. Przyciągają do siebie dzieci – od malucha, który jeszcze nie mówi – po całkiem wyrośnięte „dzieci”.
Czemu tak się dzieje, że wszystkie dzieci, jeśli nie zostały wcześniej negatywnie uwarunkowane, lgną tak bardzo do zwierzaków?
Myślę, że jedni i drudzy potrzebują dotyku jak powietrza, a dotyk miękkiej, psiej sierści jest szczególnie przyjemny i bezpieczny.
Pies jest ciepły. Psy mają temperaturę ok. 38 st. Ciepło ciała psa, miękkość jego sierści sprawia, że mięśnie rozluźniają się, ustępują napięcia mięśniowe, dziecko się uspokaja.
Kontakt z psem, jego dotykanie jest doskonałą stymulacją dla mięśni, zmniejsza wrażliwość dziecka na negatywne bodźce zewnętrzne. I chyba dzieci instynktownie to czują, że obecność psa uspokaja je i relaksuje.Wszystkie badania nad kontaktem człowiek-pies zdają się to potwierdzać.
Zauważyliście, że kiedy rozpoczynamy z dzieckiem rozmowę o jego psie – ono się wyraźnie ożywia? Dzieci bardzo chętnie opowiadają o swoich zwierzętach, dzięki temu szybciej można z nimi nawiązać pierwszy, szczery kontakt. Dzięki kontaktowi z psem wzrasta też ich poczucie własnej wartości. Po pierwsze z powodu zaakceptowania, po drugie – pies wykonuje komendy dzieci, słucha je, podporządkowuje się im. U dzieci rośnie poczucie sprawczości. Czują się wtedy ważne, akceptowane, łatwiej im jest pokonać bariery jakie napotykają w swoim życiu.
Pies jest zwierzęciem, który bezgranicznie akceptuje ludzi takimi jakimi są: zdrowi, chorzy, mali, duzi, biedni. Obdarzają nas ogromną ufnością i miłością. A kochają gorąco – prawie 38 st:)